czwartek, 17 września 2015

Bieganie na śniadanie – jak przypadkowy zegarek gps zmienia moje życie


Moda na bieganie nie słabnie, codziennie widzę na swoim osiedlu co najmniej kilka osób truchtających do parku albo z parku. Jeszcze do niedawna ograniczałam się do podglądania ich z balkonu, najczęściej stałam w kapciach z kubkiem kawy i ani myślałam dołączyć. To miało się jednak zmienić. Dzisiaj biegam razem z nimi i zastanawiam się, czy zaraziłabym się tą modą, gdyby nie przypadek.
Nie pamiętam czy wspominałam o tym, że mam kuzynkę, która urodziła się tego samego dnia co ja. My za sobą jakoś szczególnie nie przepadamy, ale jest to bliska rodzina, nasi rodzice się od zawsze przyjaźnią itp., dlatego zawsze dostawałam od jej rodziców prezenty na urodziny, a ona od moich. To się nie zmieniło i do dzisiaj dajemy sobie jakieś drobne upominki. Ponieważ obie po studiach nie wróciłyśmy już do rodzinnego miasteczka i raczej rzadko tam bywamy, prezenty zawsze przynosi kurier albo listonosz.
W tym roku nic się nie zmieniło, kurier dostarczył paczkę dokładnie w dniu urodzin. Dostałam jednak coś, co nie było zwykłym upominkiem: zegarek gps dla biegaczy. I co mam z tym zrobić? Twardy orzech do zgryzienia, bo oto dostałam coś, co nie kosztuje kilku złotych, a jednocześnie ja kompletnie nie uprawiam sportu… i zrobiło mi się głupio, bo wiedziałam, że kuzynka biega, na pewno zachwalała ten zegarek, więc kupili go mnie i będzie im zwyczajnie przykro, jeżeli nie będę z niego korzystać.
Tak zaczęła się moja przygoda z bieganiem. Przez pierwsze dwa tygodnie poznawałam zegarek i uznałam, że jest naprawdę fajny dla początkujących, bo rejestruje, jak długo się biegło, z jaką prędkością itp., a dzięki temu świetnie widać postępy czynione naprawdę z dnia na dzień. Kiedy zdarzyło się, że nie mogę pobiegać, było mi wręcz przykro, że mój zegarek gps nie zarejestruje kolejnego małego osobistego sukcesu.
Któregoś dnia, kiedy byłam w parku spotkałam kuzynkę. Popatrzyła z zazdrością na mój zegarek gps, i oczywiście kąśliwie skomentowała, że chyba nie biegam od dawna. Odparłam zgodnie z prawdą, że zaczęłam biegać, bo dostałam ten zegarek od jej rodziców i jest super i niech koniecznie jeszcze raz im podziękuje. I w tym momencie kuzynka pobladła – jak to od moich rodziców? To było moje marzenie! Ty dostałaś zegarek gps a ja zwykły budzik?!
I tak okazało się, że rodzice wcale nie planowali uraczyć mnie nieprzydatnym do niczego zegarkiem, planowali dać go własnej córce i… pomylili adresy naszych paczek.
Cóż – Ciociu i Wujku: dziękuję Wam za moją nową pasję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz